piątek, 27 stycznia 2012

197- Ulubiona maxi sukienka zdatna i zimową porą.

Sama kiedyś twierdziłam, że odkładam maxi na sezon zimowy- ale gdzie tam. Mam za mało innych ciuchów:P Maxi zimą też da się nosić, trzeba tylko trochę podciągnąć w górę wychodząc na dwór albo założyć wyższe buty. Ot cała filozofia, choć zdjęcia, którymi Was raczę powstały jeszcze w zeszłym tygodniu kiedy białe tałatajstwo nie walało się wszędzie w zasięgu wzroku. Akurat tej sukienki, nie narażałabym na bezpośredni z owym kontakt, bo jest moją absolutnie ulubioną sukienką. Inne, za to i owszem.
Ogarnianie się do egzaminu trwa, i nawet idzie mi nienajgorzej choć muszę przyznać, że polityka europejska mnie zagina. W poniedziałek o 9tej proszę trzymać kciuki.



sukienka- mango outlet
kurtka- sh
bransoletki- reserved/h&m

środa, 25 stycznia 2012

196- Post z innej beczki.

Chorowanie, chorowaniem ale czasem coś pożytecznego zrobić trzeba. Nie mam tu wcale na myśli napisania notki na blogasku. Nie mam też na myśli zdjęć, które wklejam choć jedna z rzeczy tam widocznych jest obiecana mojej koleżance, więc spełnianie obietnicy można uznać za rzecz pożyteczną. Mam na myśli oczywiście sesję, która trwa w najlepsze i której pierwszy tydzień grzecznie spędzam w łóżku lecząc zapalenie płuc i tworząc powoli notatki. Nudzi mi się w tym łóżku okrutnie dlatego też oprócz notatek dłubię i inne rzeczy. A ponieważ za blogosferą mi się tęskni i nie mogę już patrzeć na ostatni wpis to wrzucam, co wydłubałam.




trochę syntetyków mi się walało więc  powstało parę kolorowych dredloków

piątek, 20 stycznia 2012

195- Plisowana spódnica, którą zanoszę na śmierć.

Nienawidzę chorować. Pytanie mogłoby brzmieć kto lubi, ale są tacy co lubią różne dziwne rzeczy więc amatorzy chorowania też się znajdą. Pierwszego dnia nawet mnie to dość bawiło, poczytałam sobie książkę, popisałam sobie licencjat (zapamiętać by sprawdzić czy głowa w gorączce nie nawypisywała głupot), posiedziałam na piekielnych i jakoś zleciało. Potem wszystko zaczęło mnie denerwować- no bo ile można? Temperatura bije osobiste rekordy, kaszel budzi sąsiadów, i na dodatek mi się nudzi. Dziś na szczęście udałam się wreszcie do lekarza, dostałam leki, przykazanie jedzenia dużej ilości wszystkiego co słodkie i robienia inhalacji. Lekarze zdecydowanie częściej powinni przepisywać słodycze, choć mnie akurat nie trzeba do nich wcale namawiać.
Spódnica w bardzo słodkim kolorze, jest moją absolutnie ulubioną spódnicą i jeśli kiedyś ją zgubię albo zniszczę to kupię kolejną. A propos zgubię- nie wiem jak to możliwe ale zgubiłam jedną spódnicę. Minus ciągłego pakowania walizki i jeżdżenia między miastami. Przeszukałam i dom rodziców i mieszkanie w Warszawie, nie ma. Jedyna nadzieja, że zostawiłam ją u kogoś gdy wskakiwałam w dresiwo, albo pożyczyłam komuś na hippie party, ale póki co nikt się nie przyznaje.






spódnica- h&m
koszulka- reserved
bransoletki- h&m

niedziela, 15 stycznia 2012

194- O wyczuciu chwili i tęsknocie za kieckami.

Wspominałam kiedyś o moim fantastycznym wyczuciu chwili? Wiem, że nie- pytanie retoryczne:)
Teraz, dzień przed zaliczeniem, korzystając właśnie z tegoż wyczucia mój organizm postanowił się zbuntować i obniżyć swą odporność. Ok, stanie na mrozie przez pół godziny i plotkowanie z koleżankami z liceum pewnie nie pomogło, ale żeby mi tak od razu w korzonki poszło to już gruba przesada! Ale spoko, walczę.  Z tego wyczucia skorzystałam bardzo boleśnie w Czarnogórze obficie pryskając się offem w obronie przed komarami. Nie wpadłam jednak na to, że zawarty w nim alkohol się łatwo ze skóry nie wypłukuje i zafundowałam sobie tym samym dość ciężkie poparzenia (żeby nie było- pryskałam się wieczorem, brałam prysznic i poparzyłam się na drugi dzień), osłanianie rąk i dekoltu przez resztę wyjazdu, propozycję pobytu w czarnogórskim szpitalu i retuszowanie swoich rąk na zdjęciach przez kolejny miesiąc:P
Zdarzyło mi się też zgorszyć pewnego profesora swym siarczystym klnięciem (ale miałam powód), czy zbyt głośno wyrazić niepochlebną opinię, ale jak to mawiał mój kolega-  język trzeba mi było upitolić za młodu.
A żeby było coś o ciuchach to teraz maxi sukienka w roli maxi spódnicy bo mi się ostatnio za kieckami zatęskniło.




sukienka- new look
t-shirt- reserved
bransoletki- h&m

czwartek, 12 stycznia 2012

193- Nowe dredloki i nowa miłość.

Czułam już wielką potrzebę zaplecenia włosów, nowe dredziole były gotowe i oto się stało. Wcześniej dwa razy potraktowałam się rozjaśniaczem, ostrzegłam ludzi na fejsie, że jestem blondynką co oczywiście zostało skomentowane "że mentalną to wiadomo nie od dziś". Moje stwierdzenie o blondowatości jest oczywiście lekko przesadzone ale niewątpliwie jest dużo jaśniej niż było.
Zazwyczaj jest tak, że jak wchodzi jakiś nowy trend co oczywiście widzę tylko po tym co przewija się na blogach to mi się nie podoba. Jestem zacofana i zazwyczaj zaczyna mi się to coś podobać jak wszyscy już to mają. Albo nawet jak to coś jest już passe. Tak też jest i z koronkami. Wszyscy mają, i ja poczułam nieodpartą potrzebę posiadania czegoś zwiewnego. Posiadłam parę rzeczy i oto prezentuję pierwszą z nich, którą pokochałam od pierwszego noszenia. Pseudoemu to najwygodniejsze buty ever, polecam.




wtorek, 10 stycznia 2012

192- Plisowana spódnica i przyczajony tygrys.

Kontynuuję nawał kolorów. Jakoś samo mi tak wychodzi. Spódnicę pokochałam od pierwszego noszenia i pewnie nosić będę, póki nie znajdę drugiej równie fajnej. Na zdjęcia załapał się również Imbir choć minę ma na nich dość tępą. Zapewniam jednak, że to cwana bestia. Naszyjnik wpadł mi w ręce podczas zakupów przedświątecznych, na które szłam z nastawieniem, że idę po prezenty a nie po pierdoły dla siebie. Jak się skończyło widać.
Kontynuuję również pisanie licencjatu i muszę Wam przyznać, że jestem z efektów swojej pracy cholernie dumna. Chciałabym już bardzo skończyć ale na szczęście koniec gdzieś tam mi już majaczy.
Przed Wami ostatni niezapleciony post. W kolejnym już dredloki, a jeśli ktoś jest spostrzegawczy to być może dostrzeże na poniższych zdjęciach pierwszy efekt rozjaśniania (dobra, to właściwie niemożliwe do zobaczenia na tych fotkach, ale to tak na wypadek gdyby ktoś chciał mi wypomnieć nierówny koloryt:)).




spódnica- h&m
koszulka- Atlantic
kurtka- sh
naszyjnik- rossmann
kolczyki- prezent

niedziela, 8 stycznia 2012

191- Różowa marynarka i wzorzyste legginsy czyli dużo kolorów!

Miałam ambitne plany naukowe na święta, które skończyły się leżeniem na kanapie, czytaniem książek i oglądaniem filmów czyli popularnym odmóżdżaniem. Deadline jednak mnie powoli goni, wróć gonił. Wczoraj trzasnęłam drugi rozdział licencjatu i wygląda na to, że chyba się wyrobię z całością w wyznaczonym terminie. Odpukać oczywiście.
Kolorystyka napawająca optymizmem, ale nie dopisujmy tu żadnego głębszego przesłania, po prostu lubię na siebie dużo nawalić. Te legginsy mnie zdobyły, gdy pierwszy raz zobaczyłam je na dworcu na pęcinach mojej koleżanki i rozmowa spełzła z tematu "jak ja wsadzę tę walizkę na półkę" i obmyślania najróżniejszych technik (z których oczywiście wygrała "uśmiechnąć się ładnie do miłego młodzieńca") na "co tam nowego panie w sklepach". Czekałam aż je przecenią i się w końcu doczekałam. Po zakupie pojawił się oczywiście standardowy problem- do niczego mi nie pasują, ale postanowiłam się tym nie przejmować. A jak miałam ciśnienie, że muszę je wreszcie założyć to już jakoś samo poszło.


legginsy- new yorker
marynarka- allegro
tunika- stradivarius
naszyjnik, pierścionek- h&m

piątek, 6 stycznia 2012

190- Bluza, z bardzo prozaicznego powodu ulubiona.

Ta bluza to najlepszy zakup podczas letnich wyprzedaży. Uratowała mi nerki w Pilznie, kiedy to pogoda miała głęboko w poważaniu, że jest lato a my mamy ze sobą 90% letnich rzeczy, i nosiłam ją tam niemal codziennie. Teraz moje gorące do niej uczucie jest zdecydowanie rzadziej wyrażane ale zazwyczaj gdy idę na posiedzenie do biblioteki to idę właśnie w niej. Jest różowa, wygodna i ma kieszeń, w której przed czujnym okiem bibliotekarki można schować batonik. To jej daje przewagę nad całą resztą moich bluz, które kieszeni nie mają.



bluza- cropp
łańcuch- terranova
kolczyki- h&m
kozaki- bootsquare

środa, 4 stycznia 2012

189- Wartości edukacyjne blogosfery.

Na zdjęciach zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że zdradzam co noszę w torbie. Nie wykorzystałam okazji by strzelić pościk o tym, że mam tam telefon, kalendarz, gumę do żucia czy co tam jakże zadziwiającego zawsze inni pokazywali, a wywaliłam za to rozwalonę torbę w kąt, który się na fotki załapał. I tak o to oczom publiczności ukazała się woda mineralna. Można więc teraz powiedzieć, że post ma wartość edukacyjną- pijcie dużo wody, woda jest zdrowa.
Polubiłam się bardzo z plisowanymi spódnicami, co widać na fotkach. Bransoletek mi zabrakło więc zamotałam na ręce naszyjnik. Dość niewygodna opcja, nie polecam.



spódnica- new yorker
chusta, naręczny naszyjnik- h&m
kolczyki- six

poniedziałek, 2 stycznia 2012

188- Sukienko tunika, jak zwał tak zwał.

Sylwestrowego ałtficiku nie będzie, ale prawie bo w tej tuniko-sukience, zwał jak zwał, witałam nowy rok. Chętnie nosiłabym ten oto twór w roli sukienki, gdyby nie to, że poprawiając włosy cała idzie w górę i odsłania to czego nie powinna. Pod spodem więc obowiązkowo szorty zwłaszcza, że dość często muszę podpinać jakieś wyłażące kłaki.  Kolor sukienki (niech już będzie, że to sukienka) mocno przekłamany, bo to mocno nasycony fiolet, a nie jakaś wersja pośrednia między niebieskim a fioletem, ale mój szanowny aparat nie raczył tego oddać. Mówi się trudno a Wy musicie mi uwierzyć na słowo. 
Postanowień nie zrobiłam bo jak mam coś zrobić to nie potrzebuję nowego roku by zacząć. Życzyłabym sobie, żeby po kolejnym Sylwestrze wszyscy moi "znajomi" nie rozwodzili się na fejsie "jaki to był gruby melanż",  bo jak jeszcze raz przeczytam "kac morderca" to mi moje i tak wysokie ciśnienie w końcu rozwali jakąś żyłkę.  Życzę sobie lepszej komunikacji miejskiej bo mi autobus zlikwidowali i jest kiszka. Życzę sobie szybszego powrotu na antenę Walking Dead bo czwartki bez zombiaczków to czwartki stracone, a Wam życzę tego co chcecie, nic nie narzucam:)
Edit: w telefonie sukienka jest tak fioletowa jak ma być więc odwołuję swoje kolorystyczne dywagacje.



  
sukienka- bershka
kozaki- bootsquare
korale- z Zakopanego
naszyjnik- h&m