Kiedyś już wspominałam, że przyciągam dziwnych typów. 3 dni pod rząd wpadam na Czarnego Romana, notorycznie próbują mnie naciągnąć wszystkie staruszki, które przyjechały do sejmu i zostały okradzione więc nie mają na bilet powrotny, zielonoświątkowcy próbują mnie zbliżyć do Boga, a jakiś naćpany metalowiec łapie mnie przy przystanku za ramiona i emituje ze swej gardzieli dziwne dźwięki.
W czwartek wieczorem byłam z bratową w kinie- "Mamut" to na prawdę świetny film, polecam, choć też bardzo dołuje. Idąc Alejami Jerozolimskimi stwierdziłyśmy, że potrzebujemy jakiegoś odmulenia. 23, ciemno, pustawo. Jakiś staruszek trzyma się za klatkę i stoi pod ścianą. Bliźniemu pomagać należy, więc grzecznie pytamy czy możemy mu pomóc. Gdy zaczyna padać wyciągam telefon i dzwonię po karetkę- żeby zostać przez tegoż staruszka opierdzielona, że on nigdzie nie jedzie. I tu zaczyna nam opowiadać o ostatniej gastroskopii, 8 miesiącach internowania i swojej córce- jakoś mu się nagle poprawiło. Potem mówi, że w sumie to ma dość siły i da radę dojść do Wisły by rzucić się w jej otchłań, ale jeśli chcemy do mogłybyśmy go dobić- będzie szybciej. Cichaczem się oddalamy "Ale będziemy na Pana patrzeć"- jakby się okazało, że coś mu tam jednak jest. Tylko odeszłyśmy, nabrał sił i zapalił papierosa. Wsiadamy do samochodu, włączamy radio, które nagle przestaje nam grać. Wyciągam je więc, żeby sprawdzić o co cho, by zaczęło grać w moich rękach.
Tydzień ciężkiej pracy przede mną więc robię sobie urlop od blogowania. A teraz w nagrodę za przerobione 5 stron słówek choć przerobiłam na razie dwie, obejrzę sobie "Przyjaciół".


niecnie zwabiłam Imbira do zdjęcia



narzutka, bokserka- terranova
kolczyki, pierścionek, bransoletki, opaska- h&m
spodnie- od
Evebuty- nn