Mimo tego, że za chwilę stukną mi 3 lata życia w Warszawie, to do swojego miasta wracam bardzo często. A w wakacje większość czasu spędzam właśnie tutaj. I jakoś tak kiedyś mignęło mi w internecie, coś co dla Radomia jest charakterystyczne i trudno się z tym nie zgodzić. Na myśli mam Chińskie Centra, których jest bodajże 4 a np. w Warszawie nie ma ani jednego (chyba, że ja nie wiem, ale wątpię). Możliwe, że to zjawisko charakterystyczne dla wielu mniejszych miast, ale że w innych nie bywam to nie wiem. Nieświadomym wyjaśnię, że Chińskie Centra zwane przeze mnie czule chinolkami, to takie markety z produktami wyprodukowanymi tamże (choć właściwie to dziś niemal każdy market można by nazwać chińskim...). Od ciuchów i butów, przez kosmetyki, przybory szkolne, wyposażenie domu po uwaga! wibratory - czyli prawie wszystko. I tam, wśród tandety, dżecików, sztucznych rzęs czy majtek w świnki można znaleźć bardzo fajne rzeczy. Na zdjęciach bandażowa spódnica za złotych 12, która niewiedzieć czemu miała metkę twierdzącą, że to getry. Spódnicę jednak właściwie całkowicie zasłoniłam tuniką, czy też wielką bluzką z radomskiego - a jakże - lumpa, spiętą paskiem z radomskiego - a jakże - lumpa. Plus buty, które są dla mnie absolutnym hitem (ktoś kto je wymyślił powinien dostać nagrodę, jakby chciał się zgłosić to u mnie ma piwo) pochodzące z radomskiego - a jakże - sklepu Fleq, który to otworzył wreszcie sklep stacjonarny. W sneakersach, bo tak się podobno fachowo nazywają, jestem totalnie zakochana i zamierzam kupić jeszcze co najmniej jedną parę. No dobra, już kupiłam, ale jeszcze do mnie nie doszły:)
Przy okazji muszę wspomnieć, że wyprzedaję się na Allegro i jest tanio.
Zapraszam:)
buty - Fleq
spódnica - chińskie centrum
pasek, tunika - sh
kolczyki - H&M