Miejsce- Krakowskie Przedmieście, brama główna UW
Co się stało- tak na prawdę to nic:) pewien (podobno) fotograf GW spytał czy może mi zrobić zdjęcie do szykowanej rubryki o warszawskiej modzie ulicznej. Zgodziłam się choć paliłam się ze wstydu i błagałam by nie zobaczył mnie nikt znajomy. I wtedy pojawiła się pierwsza problogowa myśl. Dojrzewała jeszcze kilka miesięcy aż w marcu- też w czwartek! (tak to jest jak się zaczyna zajęcia o 15- wszystko odkłada się na ten dzień) siedziałam sobie z laptopem na kolanach i stwierdziłam, że co mi szkodzi, mogę spróbować. Gwoli ścisłości od kiedy dostałam zdjęcia fotograf milczy, nie mam pojęcia czy taka rubryka powstała czy nie, ale jeśli powstała to pewnie mnie tam w końcu nie było- bo w tej sprawie miał jeszcze pisać:) Ale za to miałam wreszcie dobre zdjęcie na nk i fejsbuka:P
Tunika przeszła modernizację, bo pas gumy który ją przedłużał cały czas się rozciągał i nie trzymał na miejscu a co chwilę spadał i mnie wkurzał. Różowa siostra bliźniaczka tej niebieskiej tuniki od razu została tego pasa pozbawiona ale niebieskiej odcięłam dopiero w zeszłym tygodniu.
A i po raz pierwszy udało mi się coś czeko zawsze zazdrościłam Patrycji- czyli grzywka wystająca spod opaski/chusty. Deszczowe dni może nie są najlepsze na prostowanie grzywki,jak wróciłam to mogłam dziękować tylko, że widać mi jedynie jej kawałek i udawać, że frywolny lok nad czołem był efektem zamierzonym. Nie mam niestety dobrych butów na deszcz wiec wyciągnęłam stare trampki w których moje 36/37 wygląda jak co najmniej 40. Uwielbiam jak tak pada. A czytając blogi dochodzę do wniosku, że pogodowo jestem najmniej wymagającym osobnikiem. Mnie tak wszystko pasuje.
i zdjęcie bez narzutki, bo tunika ma fajny dekolt i rękawy to chciałam pokazać:P
narzutka- sh
legginsy, trampki- n/n
opaska- indyjski
zegarek- allegro
bransoletki- h&m
kolczyki- mój ulubiony radomski stragan