sobota, 27 sierpnia 2011

148- Ovo je Balkan

Wieczoru pewnego, gdy dogorywałam bo 16godzinnej podróży pociągiem z Czech napisała do mnie koleżanka z propozycją wyjazdu na Bałkany. Wiele nie myślałam, choć początkowo niezbyt do mnie docierało gdzie, z kim i za ile, ale się oczywiście zgodziłam. Wyprałam ciuchy, wyprasowałam i znów spakowałam walizkę. W Czarnogórze pierwszy raz byłam 5 lat temu kiedy to większość moich znajomych myślała, że Czarnogóra to gdzieś koło naszej polskiej, nadmorskiej Białogóry. Wtedy spaliśmy w Herceg Novi, miejscowości tuż przy granicy z Chorwacją. Wygrzebałam jedną fotkę, bo mimo teoretycznie gwarantowanej na Bałkanach pięknej pogody przez większość wyjazdu padał deszcz, więc fotki są bardzo niewyjściowe. Patrząc na siebie 5 lat młodszą ogromnie się cieszę, że ściemniały mi włosy. Herceg Novi jest bardzo fajną, nastawioną już na turystów miejscowością, dlatego spokojnie można porozumieć się po angielsku. Dużo knajpek, dyskotek, piękna starówka. Duży minus- małe i kamieniste plaże, a ponieważ kamieniste to i jeżowców nie brakuje.
Image and video hosting by TinyPic
Tym razem odwiedziliśmy Ulcinj, miejscowość 16 kilometrów od albańskiej granicy, w ogromnej bo 80% większości zamieszkane właśnie przez Albańczyków. Język albański jest tu używany równie często czarnogórski. Ulcinj jest mały za to długi, a my wylądowaliśmy na samym jego końcu. Nasza część miasteczka to właściwie dwie główne ulice. Ulice, których pobocza to jeden wielki śmietnik. Przemiłą odmianą był widok gospodarza pensjonatu, w którym mieszkaliśmy, który samochodem pojechał posprzątać jedną z głównych ulic.
Image and video hosting by TinyPic
I nasz pensjonat i jego właściciel zdecydowanie godni polecenia, gospodarz przemiły i żądny rozmów co nie było takie proste. Taki oto widok rozciągał się z naszego tarasu.
Image and video hosting by TinyPic
Nasza część Ulcinja była zdecydowanie mniej turystyczna niż centrum miasteczka, gdzie było zdecydowanie bardziej na zachodnią modłę. U nas porozumienie się po angielsku w zasadzie w ogóle nie wchodziło w grę, chyba, że akurat trafił się w pobliżu ktoś młody. Ruch na ulicy był niejednokrotnie wstrzymywany by przejść mogły krowy, przechadzały się też kozy, na naszej ulicy mieszkał jeż, można było dojrzeć żółwie, węże i koty, które zawsze ja i Magda musiałyśmy wygłaskać od góry do dołu.
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Wzdłuż Ulcinja rozciąga się najdłuższa na Bałkanach, bo 13 kilometrowa piaszczysta plaża. Nie ma tu tłoku, nie ma jeżowców, można znaleźć miejsce gdzie zupełnie nie ma ludzi.
Życie wegetarianina na Bałkanach nie jest łatwe. I to wcale moi drodzy nie plotki, że gdy się powie, że się jest wege to oferują kurczaka. To prawda. Mój standardowy, wegetariański zestaw śniadaniowy zawierał miód, marmoladę i pasztet z kurczaka. Na obiad nie raz oferowano mi rybę. Na przyszłość nie będę nawet starała się uświadamiać czym jest wegetarianizm tylko od razu powiem, że mam post. To działa.

Albania przywitała nas takim upałem, że to co mieliśmy w Czarnogórze to był pikuś. 40 lat izolowana przez Hodżę od reszty świata Albania, kiedy to w całym kraju było 19 (słownie: dziewiętnaście) samochodów, za to bunkrów było i są nadal tysiące, dziś jest krajem, w którym każdy kto chce jeździ samochodem. Szczerze wątpię, nie tylko ja zresztą, czy choćby połowa kierowców ma prawo jazdy. W dodatku pieszego mają za podgatunek człowieka, o czym przekonałam się, gdy jednego dnia dwa razy samochód zatrzymał się niemal na mnie. A to genialna stacja benzynowa tuż przy ulicy. Gdy ktoś chce zatankować reszta stoi, trąbi i krzyczy.
Image and video hosting by TinyPic
Tirana właśnie remontowana to mimo wszystko bardzo ładne i bardzo gorące miasto. Gdyby było nam mało upałów, w stolicy zawsze jest 5 stopni więcej niż wszędzie indziej bo jest otoczona górami. Byłam pełna podziwu, gdy przechodząc koło parlamentu widziałam polityków w garniturach. Taka przenośna, indywidualna sauna. Burmistrz Tirany niespełniony artysta plastyk chciał stworzyć kolorowe miasto i jego dzieło jest kontynuowane. Nawet bloki są fajnie pomalowane, czego niestety nie udało mi się uwiecznić.
Image and video hosting by TinyPic
Krujë to położona na zboczu gór mała, ale piękna miejscowość. Spacer jej ulicami to najłatwiejszych nie należał, bo podłoże jest tak śliskie, że trzeba bez przerwy patrzeć pod nogi.
Image and video hosting by TinyPic
A jak już człowiek wdrapie się najwyżej jak się da, mimo tego, że jest w sandałach, spódnicy to widok rekompensuje wszystkie trudy. Ręka ma wskazuje gdzie jest Czarnogóra.
Image and video hosting by TinyPic
Albańskie ciekawostki:
w Albanii nie ma ani jednego McDonalda. Raj.
A wiecie, że Matka Tereza z Kalkuty była Albanką? Ja nie wiedziałam.

7 komentarzy:

  1. Mcdonalds jest dla moje znośną ostoją higieny. Jeśli mam wątpliwości co do tego w innej knajpie to tam wiem, że jeśli zrobią coś nie wg przepisów lecą. Znam tylu pracowników. Nie wiedziałam, że Matka Teresa była Albanką, a ani że aż tak u nich do tyłu :) Podziwiam takie samodzielne podróże :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wcale nie samodzielne niestety:) ja w Macu do tylko z toalety czasem korzystam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomita foto relacja + ciekawostki.pozdrawiam.j

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne widoki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. oj maj dir, 67 jest zarezerwowany, jak do wymiany nie dojdzie to dostaniesz w prezencie:p

    OdpowiedzUsuń
  6. ja wiedziałem, że matka Teresa była Albanką ;)

    OdpowiedzUsuń