środa, 31 sierpnia 2011

151- Lato jest, wakacje są, sukienka jest.

Powoli uczę się do egzaminu i większą abstrakcją w ostatnim czasie było jedynie oglądanie w Czarnogórze bollywoodzkiego serialu z serbskimi napisami. Chociaż właściwie połapanie się kto, z kim i dlaczego było całkiem interesujące w odróżnieniu od tego co mówili jacyś tam panowie x-dziesiąt lat temu. Czasu mam jeszcze pod dostatkiem więc jestem dobrej myśli.

Moje życzenia by nadal było ciepło się spełniają, prognozy napawają optymizmem co skłoniło mnie nawet do zrobienia porządku w sukienkach. Ta na zdjęciach jest chyba jedną z moich ulubionych. Dużo fioletu, długość w sam raz i nie widać tysiąca zagnieceń. Chociaż oczywiście daje o sobie znać moja pedantyczna natura i zawsze próbuję się ich pozbyć, ale wszystkich to po prostu nie da rady.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka- allegro, atmosphere
sandały, pierścionek, kolczyki- h&m

wtorek, 30 sierpnia 2011

150- Stuningowana sukienka wersja poprawiona.

Sukienkę zaczęłam przerabiać jeszcze w lipcu ale ponieważ nie byłam zadowolona z efektu potrzebowała dodatkowego tuningu. Tuning przeszła i wg mnie prezentuje się teraz znacznie lepiej niż poprzednio. Sukienka niestety poległa wczoraj w starciu z nachosami w kinie (kto to widział, żeby tak nagle światło gasić, co?) ale uratuję ją. Bardzo ubolewam nad faktem, że wychodząc wieczorem z domu trzeba coś na siebie narzucać, ale na szczęście lumpowy nabytek świetnie się sprawdza. Choć oczywiście, naiwnie mam nadzieję, że odwieszę kurtkę do szafy i dalej będę śmigać w samych kieckach.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka- h&m+diy
baleriny- ccc
bransoletki- diy
naszyjnik- prezent
kolczyki- rossmann

niedziela, 28 sierpnia 2011

149- Najtańsza maxi kiecka w mojej szafie.

Nic nie pobije wyprzedaży w New Yorkerze. Do moich najtańszych zdobyczy obok balerinek za niecałe 5 złotych dołączyła maxi kiecka za 9,95. Jakości jest dość podłej, aczkolwiek nie takiej znów najgorszej, a za taką cenę szkoda było nie brać.
Kampania wrześniowa właśnie się zaczyna, ja mam jeszcze 2 tygodnie do swojego egzaminu dlatego czas spędzam zupełnie beztrosko. Wakacje trwają, ja przerabiam kiecki, chodzę do kina i nie param się żadnym ambitniejszym zajęciem. Powiem Wam, że jako naczelny lamus zaczynam powoli tęsknić za uczelnią, ale tęsknotę tę staram się tłumić i robić wszystko to, co z moimi studiami się nie łączy. Trzeba wszak korzystać z ostatnich wolnych i ciepłych dni.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka, kamizelka- New Yorker
pierścionek, sandały, kolczyki- h&m
bransoletki- natura
łańcuch- terranova

sobota, 27 sierpnia 2011

148- Ovo je Balkan

Wieczoru pewnego, gdy dogorywałam bo 16godzinnej podróży pociągiem z Czech napisała do mnie koleżanka z propozycją wyjazdu na Bałkany. Wiele nie myślałam, choć początkowo niezbyt do mnie docierało gdzie, z kim i za ile, ale się oczywiście zgodziłam. Wyprałam ciuchy, wyprasowałam i znów spakowałam walizkę. W Czarnogórze pierwszy raz byłam 5 lat temu kiedy to większość moich znajomych myślała, że Czarnogóra to gdzieś koło naszej polskiej, nadmorskiej Białogóry. Wtedy spaliśmy w Herceg Novi, miejscowości tuż przy granicy z Chorwacją. Wygrzebałam jedną fotkę, bo mimo teoretycznie gwarantowanej na Bałkanach pięknej pogody przez większość wyjazdu padał deszcz, więc fotki są bardzo niewyjściowe. Patrząc na siebie 5 lat młodszą ogromnie się cieszę, że ściemniały mi włosy. Herceg Novi jest bardzo fajną, nastawioną już na turystów miejscowością, dlatego spokojnie można porozumieć się po angielsku. Dużo knajpek, dyskotek, piękna starówka. Duży minus- małe i kamieniste plaże, a ponieważ kamieniste to i jeżowców nie brakuje.
Image and video hosting by TinyPic
Tym razem odwiedziliśmy Ulcinj, miejscowość 16 kilometrów od albańskiej granicy, w ogromnej bo 80% większości zamieszkane właśnie przez Albańczyków. Język albański jest tu używany równie często czarnogórski. Ulcinj jest mały za to długi, a my wylądowaliśmy na samym jego końcu. Nasza część miasteczka to właściwie dwie główne ulice. Ulice, których pobocza to jeden wielki śmietnik. Przemiłą odmianą był widok gospodarza pensjonatu, w którym mieszkaliśmy, który samochodem pojechał posprzątać jedną z głównych ulic.
Image and video hosting by TinyPic
I nasz pensjonat i jego właściciel zdecydowanie godni polecenia, gospodarz przemiły i żądny rozmów co nie było takie proste. Taki oto widok rozciągał się z naszego tarasu.
Image and video hosting by TinyPic
Nasza część Ulcinja była zdecydowanie mniej turystyczna niż centrum miasteczka, gdzie było zdecydowanie bardziej na zachodnią modłę. U nas porozumienie się po angielsku w zasadzie w ogóle nie wchodziło w grę, chyba, że akurat trafił się w pobliżu ktoś młody. Ruch na ulicy był niejednokrotnie wstrzymywany by przejść mogły krowy, przechadzały się też kozy, na naszej ulicy mieszkał jeż, można było dojrzeć żółwie, węże i koty, które zawsze ja i Magda musiałyśmy wygłaskać od góry do dołu.
Image and video hosting by TinyPic
Image and video hosting by TinyPic
Wzdłuż Ulcinja rozciąga się najdłuższa na Bałkanach, bo 13 kilometrowa piaszczysta plaża. Nie ma tu tłoku, nie ma jeżowców, można znaleźć miejsce gdzie zupełnie nie ma ludzi.
Życie wegetarianina na Bałkanach nie jest łatwe. I to wcale moi drodzy nie plotki, że gdy się powie, że się jest wege to oferują kurczaka. To prawda. Mój standardowy, wegetariański zestaw śniadaniowy zawierał miód, marmoladę i pasztet z kurczaka. Na obiad nie raz oferowano mi rybę. Na przyszłość nie będę nawet starała się uświadamiać czym jest wegetarianizm tylko od razu powiem, że mam post. To działa.

Albania przywitała nas takim upałem, że to co mieliśmy w Czarnogórze to był pikuś. 40 lat izolowana przez Hodżę od reszty świata Albania, kiedy to w całym kraju było 19 (słownie: dziewiętnaście) samochodów, za to bunkrów było i są nadal tysiące, dziś jest krajem, w którym każdy kto chce jeździ samochodem. Szczerze wątpię, nie tylko ja zresztą, czy choćby połowa kierowców ma prawo jazdy. W dodatku pieszego mają za podgatunek człowieka, o czym przekonałam się, gdy jednego dnia dwa razy samochód zatrzymał się niemal na mnie. A to genialna stacja benzynowa tuż przy ulicy. Gdy ktoś chce zatankować reszta stoi, trąbi i krzyczy.
Image and video hosting by TinyPic
Tirana właśnie remontowana to mimo wszystko bardzo ładne i bardzo gorące miasto. Gdyby było nam mało upałów, w stolicy zawsze jest 5 stopni więcej niż wszędzie indziej bo jest otoczona górami. Byłam pełna podziwu, gdy przechodząc koło parlamentu widziałam polityków w garniturach. Taka przenośna, indywidualna sauna. Burmistrz Tirany niespełniony artysta plastyk chciał stworzyć kolorowe miasto i jego dzieło jest kontynuowane. Nawet bloki są fajnie pomalowane, czego niestety nie udało mi się uwiecznić.
Image and video hosting by TinyPic
Krujë to położona na zboczu gór mała, ale piękna miejscowość. Spacer jej ulicami to najłatwiejszych nie należał, bo podłoże jest tak śliskie, że trzeba bez przerwy patrzeć pod nogi.
Image and video hosting by TinyPic
A jak już człowiek wdrapie się najwyżej jak się da, mimo tego, że jest w sandałach, spódnicy to widok rekompensuje wszystkie trudy. Ręka ma wskazuje gdzie jest Czarnogóra.
Image and video hosting by TinyPic
Albańskie ciekawostki:
w Albanii nie ma ani jednego McDonalda. Raj.
A wiecie, że Matka Tereza z Kalkuty była Albanką? Ja nie wiedziałam.

czwartek, 25 sierpnia 2011

147- Wszystko czego potrzebujesz znajdziesz w lumpie.

Zdjęcia tuż sprzed wyjazdu odnalazły się wczoraj gdy fotografowałam rzeczy do wrzucania na allegro. Skoro się znalazły to je oczywiście wrzucam, zwłaszcza, że tę spódnicę uważam ze zdecydowanie wartą pokazania. Po długim okresie posuchy podczas moich ciucholandowych wycieczek, jestem teraz na dobrej fali. Wszystko co chcę znaleźć, znajduję. Ta spódnica była sukienką o nieokreślonej długości i z przeobrzydliwą górą. Przeróbka, czyli ucięcie góry zajęła mi w porywach 2 minuty i tym samym uzyskałam maxi spódnicę. Spódnica razem ze mną odwiedziła Czarnogórę i Albanię i była tam eksploatowana do granic wytrzymałości. Wytrzymała, wróciła i ma się dobrze. Ja za to trochę mniej, bo ciężko skupić się na czymkolwiek gdy od 8 rano słyszy się za oknem jedynie świst samolotów. Tegoroczny Air Show uważam za rozpoczęty.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


spódnica- sh
bokserka- terranova
pierścionek, sandały- h&m
bransoletka, naszyjnik- diy

wtorek, 23 sierpnia 2011

146- Na odmianę od maxi, mini mini.

Wróciłam choć nie obyło się bez małych wypadków. O Czarnogórze pewnie coś napiszę gdy dostanę od koleżanki zdjęcia. Ubranie się dziś nie było proste bo musiałam zarzucić coś na wierzch by zakryć moje biedne ramiona, o których mowa będzie razem z Czarnogórą, no i trzeba było znaleźć coś czystego bo większość rzeczy po wyjeździe się jeszcze pierze. Niemniej udało się, wyszłam z domu i szczęśliwie powróciłam bez kolejnych uszczerbków na zdrowiu. Jestem tak przyzwyczajona do wszystkiego co maxi, że założenie krótkiej sukienki było ciekawą odmianą. Nie obyło się bez spodenek pod spodem, bo bez nich miałam wrażenie, że świecę ludziom tyłkiem przed oczami.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka, naszyjnik, sandały- h&m
kurtka- sh
bransoletki: w kwiatki- reserved, kolorowe- diy

wtorek, 9 sierpnia 2011

145- Sukienka, która dużo przeszła.

Historia tej sukienki jest długa i skomplikowana. Kupiłam ją pod koniec zeszłego roku, w outlecie Mango, gdzie skusiły mnie jej kolory i cena- obniżona z 399 na 40zł. Oczywiście nie mogłam się oprzeć takiej okazji więc sukienkę nabyłam, mimo iż była na mnie za długa o ten fioletowy pasek. Zastanawiałam się długo, jak by tu ją skrócić nie ucinając jednocześnie tegoż paska, bo bardzo mi się podobał. Tak się zastanawiałam, zastanawiałam przechadzając w kiecce po domu, by przy ściąganiu jej, rozerwać sobie przypadkowo całą górę. Moje dylematy się skończyły bo góra się już do naprawy nie nadawała więc musiałam się jej pozbyć. Tym samym powstała sukienka bez ramiączek idealna na długość.
Jutro rano wybywam do czarnogórskiego beznecia. Najpierw kierunek Kraków, by tam wsiąść do autokaru na kilkanaście godzin. Walizka spakowana, w porównaniu do tego co wiozłam na 3 tygodnie do Czech to jest pusta i lekka. Wracam za 2 tygodnie, wypoczęta i opalona:)

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka- Mango
bransoletki, kolczyki- h&m

niedziela, 7 sierpnia 2011

144- Sezon sukienkowy w pełni. Dla odmiany od maxi- maxi.

Gdy najpierw zobaczyłam tę sukienkę w hamie, stwierdziłam, że takie kwiatki to nie dla mnie i kupiłam taki sam fason ale w wersji panterkowej. Potem zobaczyłam dziewczynę na ulicy w tej sukience i zapałałam do niej gorącym uczuciem. Nie na tyle gorącym by lecieć i kupić, ale na tyle by czaić się na nią w trakcie wyprzedaży. Trochę sobie musiała poczekać na małą przeróbkę ale już wszystko zrobione i dziś wyprowadziłam ją, psa i koleżankę na spacer. Niestety na spacerowych zdjęciach nie chciała się godnie zaprezentować więc musiałam się podeprzeć tradycyjną pokojową fotką. Naszyjnik z przeceny w Divie za złotych 9.

Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka- h&m, 40zł
naszyjnik- diva
kurtka- sh
bransoletki- reserved/chińskie centrum

sobota, 6 sierpnia 2011

143- Z innej beczki- mój własny, subiektywny przewodnik po Czechach.

Jakoś tak wyszło, że byłam w Pilznie 3 tygodnie a żadnego świadectwa mego pobytu, oprócz fotek na akademikowym korytarzu, nie ma. Podróż długa i męcząca, najpierw 2 godziny samochodem z Radomia do Warszawy, potem 11 godzin w pociągu relacji Warszawa Wschodnia- Praha hlavní nádraží z cudownym dwuipółgodzinnym postojem w Bohumínie, 2 godziny z Pragi do Pilzna, pół godziny w tramwajach i wreszcie ujrzałyśmy akademik. Stój, nie ujrzałyśmy, bo miał być a go nie było. Poszłam wypytać miejscowych i choć wszyscy stwierdzili, że są rodowitymi pilźnianinami to akademika jak nie było tak nie było. Aż w końcu okazało się, że zdjęcie na stronie uniwersytetu było przewalone i właściwie stoimy pod akademikiem tylko, że wygląda zupełnie inaczej.

Pilzno- bardzo ładne, spokojne, czyste i dobrze skomunikowane miasto. Z najwyższej wieży w Czechach, która stoi na pilzneńskim rynku rozciąga się taki o to widok na miasto.

Image and video hosting by TinyPic

W mieście jest wszystko czego potrzeba: kina, teatr, świetne, tanie knajpki, ZOO z japońskim ogrodem i parkiem dinozaurów, Techmania (coś w stylu Centrum Kopernika tylko bez kilometrowych kolejek), piwowar, który można dokładnie splądrować i spróbować tam niepasteryzowanego piwa, 13sto kilometrowe podziemia, lasy, parki, jeziorka i 4 rzeki. Ach, no i więzienie, w którym siedział Václav Havel, mieści się ono tuż koło Uniwersytetu, którego brać studencką przez te 3 tygodnie zasilałam i na początku nie widziałam co to. Więzienie jest bardzo ładne i grało też w filmie "Kajinek". Film polecam. Miasto zdecydowanie też. Tuż przy rynku mieści się najlepsza wegetariańska restauracja w jakiej do tej pory byłam. Codziennie pyszne, świeże i tanie jedzenie. W ogóle Pilzno pod względem kulinarnym zaspokajało moje potrzeby wyśmienicie. Ceny też bardzo przystępne zwłaszcza w w porównaniu do Pragi.

Praga- o Pradze pisałam już w zeszłym roku, ale postanowiłam zrobić notkę skondensowaną więc będzie raz jeszcze. Na co najmniej pięciu blogach czytałam już, że Praga to czyjeś tam ukochane miasto itd. Jasne, Praga jest piękna, ale zastanawiam się, czy osoby, które to piszą wyszły kiedyś poza ścisłe, historyczne centrum i zobaczyły to co mało kto widział. Ja w zeszłym roku codziennie jeździłam z jednego końca miasta na drugi i zdążyłam miasto dość dobrze poznać- bo z tak świetną komunikacją miejską jak tam, można szybko na drugi koniec się dostać nie marnując przy tym połowy dnia. W tym roku byłam w Pradze na jednodniowym wypadzie- bo z Pilzna blisko- i nie mogłam w niej wytrzymać. Gdyby komuś przyszło do głowy, jechać do Pragi w wakacje na weekend to niech ten pomysł sobie szybko wybije. Lepiej przyjechać poza sezonem, choć właściwie sezon w Pradze jest zawsze, ale poza tym największym letnim i okołosylwestrowym, bo wtedy turysta na turyście turystą pogania. Ceny w sezonie wywindowane w górę o 100%, plus w tym roku zauważyłam, że cena na produkcie często jest niższa od tej którą pokazuje kasa więc radzę uważać. Z praskich ciekawostek:
- na niektorych stacjach w metrze poręcz w jeździ szybciej niż schody, po chwili ręka jest dwa stopnie przed tobą
- schodząc do metra z walizkami i mówiąc w obcym języku jest ogromne pradopodobieństwo, że zaraz obok przypałętają się rewizorzy, często w garniakach wyglądający bardziej na agentów FBI niż na kontrolerów, którzy grzecznie sprawdzą bielty a gdy ktoś nie ma, wskażą drogę do automatów. Pełna kultura.

Kutná Hora- miasteczko tak piękne, że po przyjeździe tam zaczęłam rozglądać się za miłym młodzieńcem gotowym mnie poślubić bym mogła tam zamieszkać i codziennie oglądać te cudowne widoki.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

W Kutnej Horze, można zejść do kopalni, która pochodzi z XVI wieku i dokładnie zobaczyć jak praca górników wtedy wyglądała. Odważnie zeszłam w dół, choć ostrzegano- będzie jedno miejsce o wysokości 120cm i jedno o szerokości 40cm. Trzymałam się przewodnika, bo przecież w razie katastrofy uratuje pierwszą osobę, którą będzie miał pod ręką. Mimo początkowej paniki było super. Choć powiem Wam, że ci biedni górnicy z XVI wieku mieli przesrane. Bardziej niż można to sobie wyobrazić.

Karlovy Vary- ociekające luksusem, tak nastawione na współczesną rosyjską magnaterię i innych bogaczy, że jak ktoś nie ma pełnego portfela to może sobie tam przyjechać najwyżej na spacer, są ładne kamieniczki i największa w Czechach kolonada. Albo po Karlovarskie Oplatky.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Mariánské Lázně- jeśli ktoś ma co najmniej 60 lat to będzie zachwycony. Zeszliśmy miasto w pół godziny i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić, kolonada zaliczona, śpiewająca fontanna też, walnęliśmy się więc w parku, próbując odespać trudy codziennej nauki. I Mariánské Lázně i Karlovy Vary to uzdrowiska więc jeśli ktoś ma problemy z układem pokarmowym, cukrzycą, wątrobą czy drogami żółciowymi to znajdzie tam coś dla siebie.

Prachovské skály- część tzw Czeskiego Raju, miejsce idealne dla tych, którzy lubią się trochę zmęczyć. Jest i pięknie i miejscami trochę przerażająco- ścieżka 40cm między dwoma 10 metrowymi skałami to nie miejsce dla klaustrofobików. Są tam 3 trasy o różnym stopniu trudności więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Spodziewajcie się dalszego ciągu. Kiedyś tam jak mi się zbierze na pisanie.

czwartek, 4 sierpnia 2011

142- O tym jak przynoszę pecha.

3 tygodnie niedoboru snu ciągle się na mnie odbijają. Jest źle, prawie dziś zasnęłam w pociągu, a normalnie mi się to nie zdarza. Tłumaczę to sobie jako naturalną obronę organizmu przed docierającymi z zewnątrz impulsami wysyłanymi przez wrzeszczące i skaczące po siedzeniach dzieci oraz dorosłych na te siedzenia wciąż narzekających. Jeśli tylko ktoś mnie kiedyś zobaczy na dworcu, to dobrze radzę- nie wsiadajcie ze mną do pociągu. Dziś zaliczyłam pijanego współpasażera wyprowadzanego przez policję i awarię w polu. Zastanawiam się czy to urok pkp, czy mój pech. Ale chyba jednak mój pech, bo cała masa moich znajomych jeździ pociągami bez większych przygód. Humor za to poprawiły mi biżuteryjne zakupy w Divie, a jeden z owoców tychże można zobaczyć na zdjęciach. Przecena z 54 na 9 zł to fajna sprawa. Koniec zakupów, trzeba oszczędzać na wyjazd.


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


Image and video hosting by TinyPic


sukienka- new look
kamizelka- new yorker
kolczyki, sandały- h&m
naszyjnik- diva

wtorek, 2 sierpnia 2011

141- Zakupowe frustracje.


Jest sierpień tak? Dlaczego więc w samym środku letniego sezonu kupienie kostiumu kąpielowego jest tak trudne? Jest góra, nie ma dołu. Jest dół, nie ma góry. O 2 sztuki takie same! dół 42, góra 34. Albo nie ma w ogóle, bo przecież zaraz będzie jesień więc jest już tona kurtek, swetrów i kaloszy. I nawet nie mogłam się powyżywać na panu z Allegro. Już się szykowałam do kłótni gdy dostałam od niego maila "dziękuję za wiadomość, pozdrawiam". Z kostiumem się tak łatwo nie poddałam, i kupiłam gdzie indziej górę, a gdzie indziej dół, tak że w miarę do siebie pasują. Jak stwierdzę, że jednak nie, to najwyżej zasilę szeregi plaży nudystów. Na pocieszenie kupiłam sobie sukienkę maxi za 9.95 choć usłyszałam od koleżanki, że przecież mam prawie taką samą. Właśnie- prawie.
W tych szarawarach niestety bardzo dotkliwie można odczuć temperaturę panującą na dworze. Dredloków już nie ma, leżą w pudle z syntetykami a mi na głowie dziwnie lekko.





Image and video hosting by TinyPic








szarawary- sklep indyjski
bokserka- terranova
kolczyki- h&m
bransoletka- new yorker
naszyjnik- rossmann